Cholerni uczuleniowcy

Orzechówka osunęła się na krzesło aż sklejka zatrzeszczała ale zatrzeszczała nie tak zwyczajnie jak by siadało grube babsko tylko dało się usłyszeć całą złowróżbność sytuacji.
Swoją drogą nie wiem jak ona to robi, że zawsze wyłuskuje emocje choćby z krzesła.
-I na mojej zmianie…?
-Jak on śmiał!
Jęknęła nie zważając na pacjentów w poczekalni
-Jak on śmiał zejść na korytarzu, w biały dzień… Ludzie to już wcale wstydu nie Mają!
-Ale Kasiu to była pomyłka, tam był inny lek ten wiesz na mięśnie!
-Pavulon…!?
Zagrzmiała Orzechówka…
Pani w poczekalni poprawiła się z niepokojem na krzesełku a Pan z gazetą począł bacznie obserwować kontuar ze zniesmaczoną Orzechówką.
-Ciiii Kaśka, przecież wiesz, że ordynator zakazał nawet wymieniać na głos nazwę tego leku! Nie, inny Chlorsu..coś tam!
-Co mi tam będzie ordynator…przecież ja mam na schodach wiotkie zwłoki… Marysiu!
Orzechówka spojrzała błędnym wzrokiem
-Przecież mi statystyka umieralności skoczy. Cholerni uczuleniowcy.

Both comments and pings are currently closed.

Comments are closed.